Miłość nieustannie zaprasza do odkrywania błogosławieństw, a w najbliższych dniach szczególnie do odkrywania tajemnicy wiary w świętych obcowanie. Zapraszamy Cię Siostro, Bracie do adorowania Boga i uwielbiania ze świętymi. Może pomogą Ci w tym rozważania, które przygotowała nasza wspólnota.

12345678

1. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie

Jest głód zwykłego chleba, ale i głód miłości, dobroci i troskliwości; ludzie zaś tak bardzo cierpią z powodu wielkiego ubóstwa – mówiła Matka Teresa z Kalkuty. Nie mając nic obdarzała wszystkim tym, co miała. Uśmiech towarzyszył na jej twarzy, gdy spotykała bliźniego. 

Ubóstwo zakłada odczuwanie głodu. Ciało odczuwa głód pokarmu. Dusza odczuwa głód obecności. Obecności Boga, obecności drugiej duszy – duszy człowieka.

Człowiek ubogi ma wszystko u Boga. Jego życie jest w Jego rękach. Jego serce tam, gdzie jego skarb, czyli u Boga. Mając wszystko u Boga możesz być spokojny o Twoją teraźniejszość i przyszłość. Żaden bank, polisa ubezpieczeniowa nie dadzą Ci takiego poczucia bezpieczeństwa jak ręce, jak serce Boga, u którego możesz złożyć wszystko i wszystkich. Ubogi jest świadomy swoich ograniczeń i ufa Panu wiedząc, że jest od Niego zależny.

Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go (Oz11,4)

Matka Teresa rozpoznała wielkość Boga oraz swoją kondycję ubóstwa. Spędzała godziny na modlitwie, powtarzając m.in. słowa: Przyjdź Królestwo Twojechleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj! Żyła naśladowaniem Chrystusa ubogiego i miłością do ubogich w sposób nieodłączny, jako dwa oblicza tego samego medalu.

Także i ja dziś mogę dać drugiemu człowiekowi odrobinę chleba, odrobinę radości, odrobinę czasu, odrobinę dobrego słowa, aby po spotkaniu ze mną mógł odejść szczęśliwszy, rozradowany w duchu. Aby Królestwo Boże, które głosił Jezus, żyło w nas! 

2. Błogosławieni którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni

Powodów do smutku jest na tym świecie wiele – cierpienia, choroby, śmierć, uzależnienia, zranienia, zdrady, problemy finansowe, grzechy cudze i własne. Co ja z tym smutkiem zrobię? 

Św. Paweł ostrzega nas: smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu (…), smutek zaś tego świata sprawia śmierć (2Kor 7,10). Jest smutek Judasza, powodujący utratę wszelkiej nadziei, gdy przyszłość nie ma znaczenia. Ale jest też smutek św. Piotra, gdy zasmuca otaczająca rzeczywistość albo mój grzech, ale podejmuję trud przezwyciężenia rozpaczy zwracając się do Ciebie Jezu. św. Piotr został po Twojej męce i Zmartwychwstaniu pocieszony… Który rodzaj smutku wybieram? Czy pozwalam sobie na płacz lamentu, beznadziei i rozpaczy czy na oczyszczający płacz ku nawróceniu serca?

Im bardziej mnie smuci mój grzech, tym większej radości doznaję z jego przebaczenia. I nie jestem w tym sam – całe niebo się cieszy: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,7). Doświadczam pocieszenia za każdym razem, gdy mi wybaczasz w sakramencie pojednania. Bo Ty współczujesz naszym słabościom, doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu (1Hbr 15). Jezu, Ty byłeś doświadczony we wszystkim tzn. także w smutku: gdy płakałeś nad Jerozolimą, że nie rozpoznała Bożych znaków, gdy płakałeś nad grobem Łazarza, w ogrójcu smutna była dusza Twoja aż do śmierci. Uczysz nas przeżywania smutku. Pierwszą uczennicą była Twoja Matka stojąca pod krzyżem. Patrząc na krzyż Jej płaczącymi oczami zacznę lepiej rozumieć słowa drugiego błogosławieństwa, że Bóg Ojciec umiłował świat i posłał Ciebie Jezu, abyśmy nie zginęli ze smutku, ale mieli życie wieczne, radość wieczną. 

Twoje pocieszenie nie jest ckliwe, a pedagogiczne. Czasem dopuszczasz smutek, by wstrząsnąć naszym sumieniem, obudzić czujność. Nie promujesz w tym błogosławieństwie płaczących z byle powodu melancholików, zamartwiających się tym, co od nich nie zależy. Ty chcesz byśmy mieli obfitość Twojego błogosławieństwa, obfitość radości zbawczej. Nawet w Ogrójcu, wiedząc co Cię czeka, modliłeś się o pełnię tej radości. Co za paradoksalna miłość. Modlisz się za nami w przeddzień swojej męki i powierzasz nas Ojcu:

aby moją radość mieli w sobie w całej pełni (…)

Dajesz nam pociągające przykłady pełni radości w świętych.
Św Filip Neri miał dar zjednywania ludzi poprzez żarty. Mimo, że czasy kontrreformacji nie należały do wesołych, Pan Bóg właśnie wtedy posłał Kościołowi tego radosnego świętego, który uważał, że “humor jest rzeczą zbyt ważną, by go traktować niepoważnie”. Ale św Filip nie po to służył Kościołowi, żeby świat zabawiał, tylko po to, żeby świat przyjął Twoje  zbawienie.

Św. Jan Bosco mówił że „smutny święty to żaden święty”. Wiedział o co “toczy się gra”, że nie chodzi o wesołkowatość, ale o zbawienie duszy. Radość była potężnym orężem Jana Bosco, który przypominał swoim podopiecznym o tym, że „szatan boi się ludzi radosnych”.

Św. Tomasz Morus uczy nas nie być smutnymi, zgorzkniałym i nadętymi. W prostej modlitwie wyraził piękno błogosławieństwa: 

Panie, obdarz mnie dobrym trawieniem, a również czymś, co mógłbym strawić.
Daj mi zdrowie ciała i dobry humor, by móc je zachować.
Daj mi, Panie, duszę prostą, która potrafi uznać za skarb wszystko, co jest dobre
i która nie zlęknie się widokiem zła,
ale raczej znajdzie sposób, by doprowadzić wszystko na swoje miejsce.
Daj mi duszę, która nie zazna nudy, zrzędzenia, westchnień, lamentów
i nie pozwól, bym zbytnio martwił się zawalidrogą, która nazywa się „ja”.
Daj mi, Panie, poczucie humoru.
Udziel mi łaski zrozumienia żartu, by odkryć w życiu trochę radości
i by móc użyczyć jej innym. Amen.

Twoja śmierć Jezu nie była końcem. Zmartwychwstanie radykalnie zmieniło perspektywę wieczności –  jest źródłem naszej pociechy. Czekamy z nadzieją na Twoje powtórne przyjście – wtedy radości nikt nam nie zdoła odebrać (J16,20-24). Już teraz przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ochoczym! (Ps 51,14) 

3. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię

„Posiąść ziemię” to znaczy dostąpić zbawienia w Jezusie Chrystusie, czyli uznać Go za swojego Pana i Zbawiciela i Nauczyciela. Nauczyciela, który wspiera nas w drodze mówiąc: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29b).

Kiedy i dlaczego potrzebuję ukojenia i szukam pocieszenia u Jezusa? Gdy rozkosze, lęki i ciemności tego świata zagłuszają głos Boga, gdy szukam szczęścia tam, gdzie go nigdy nie znajdę, a więc na ziemi, w dobrach materialnych lub w innych ludziach, pochlebstwach, zaszczytach. Pełnie szczęścia można odnaleźć tylko przez zjednoczenie się w miłości z Chrystusem.

Wolność i szczęście – tego pragnie dla nas Bóg. To On obdarzył błogosławieństwem i siłą do oderwania się od świata św. Szarbela (maronickiego duchownego, mnicha i pustelnika), aby w samotności pustelni mógł zatriumfować heroizm jego cnót: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. 

Ojciec Szarbel nie robił niczego, żeby przypodobać się ludziom, a wszystko, aby podobać się Bogu. „Ich pochwały nie ułatwią nam wejścia do Królestwa Niebieskiego, ani ich krytyka nam w tym nie przeszkodzi” – mówił.

Krzyk jest wynikiem potrzeby dominacji, narzucania swojego zdania. Cichość – inaczej łagodność – jest owocem Ducha Świętego, ona szanuje wolność człowieka i samego człowieka.

Kiedy naprawdę wierzę, że jestem umiłowanym dzieckiem Boga, potrzeba rywalizacji i udowadniania swoich racji traci na wartości, przestaję o to zabiegać, bo w oczach Ojca jestem najważniejsza, umiłowana.

Święty eremita był głęboko zakorzeniony w miłości Chrystusa. Bez względu na to, kto powierzał mu zadanie, nigdy nie odmawiał. Kucharz zlecał mu ciężką pracę, on słuchał go mimo, że był kapłanem, a kucharz zwykłym bratem. Pewnego razu kazano mu nawodnić wiadrem pola tytoniowe. Ojciec Szarbel przenosił wiadra cały dzień, zdzierając sobie skórę z dłoni. Zachowywał się jak skazany na przymusowe roboty lub pracownik, który daje z siebie wszystko, by otrzymać podwyżkę.

W 1897 roku, po śmierci brata, bratowa odziedziczyła połowę majątku po ojcu a druga część przypadła ojcu Szarbelowi. Rodzina domagała się części spadku pustelnika, jako że nie miał on prawa do posiadania dóbr materialnych. Wówczas to Warde-bratowa poszła, by się spotkać, poinformować go o śmierci brata i poprosić, żeby scedował na nią swoją część spadku tak, aby nie trafiła w ręce dalszej rodziny. Ponieważ była kobietą, ojciec Szarbel nie pozwolił jej wejść i odpowiedział zza bramy: „mój brat umarł kilka miesięcy temu, podczas gdy ja jestem martwy od 44 lat, od dnia, gdy przywdziałem strój zakonny i złożyłem śluby. Tak więc zmarły nie może ani otrzymać spadku, ani go też zostawić, z tego powodu sprawa ta nie jest w mojej kompetencji. Nie mogę scedować ci czegoś, czego nie posiadam”.

Święty Szarbel nie tylko zrezygnował z dobrobytu, ale też radykalnie wyrzekł się uznania, by w cichości serca karmić się miłością Chrystusa. Zaświadczył swoim życiem o bezgranicznej przynależności i oddaniu się Bogu. Czy ja ufam w Bożą pomoc, czy próbuję radzić sobie sama?

„Posiądą ziemię” oznacza dziedzictwo, coś co daje dziecku ojciec, nad czym dziecko się nie trudzi, o co nie musi się starać, bo trudzi się nad tym ojciec. Dziedzictwo jest darem. Bóg w osobie Jezusa się natrudził, nacierpiał, napracował. Łagodni, pokorni, ci, którzy ufają Panu, czyli podobni do Jezusa, umiłowanego syna, są dziedzicami ziemi, dziedzicami Królestwa, dziedzicami zbawienia, dlatego, że są dziećmi Boga, a nie dlatego, że na to zasłużyli. 

4. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni

W świecie, w którym ciągle morduje się niewinnych ludzi w imię ideologicznych albo biznesowych interesów, w świecie, w którym brutalnie prześladuje się za wyznawanie Chrystusa, w świecie, w którym na różne sposoby wykorzystuje się słabych, chorych i biednych, w takim świecie łaknienie i pragnienie sprawiedliwości jest ogromne. Ale czy jakikolwiek światowy przywódca, globalna korporacja czy nawet wspólnota religijna są w stanie wypełnić ten głód sprawiedliwości? Są, o ile będą na ziemię sprowadzać Boże Królestwo. Bo to Bóg jest sprawiedliwym sędzią – to w Jego Królestwie króluje sprawiedliwość. To w Bożym Królestwie łaknący i pragnący sprawiedliwości zostaną nasyceni. Tylko w sprawiedliwym Bogu, tylko w Jego Królestwie miłości i sprawiedliwości jest się błogosławionym.

Wzorem człowieka, który łaknie i pragnie sprawiedliwości jest Jan Chrzciciel. To on wzywa ludzi do porzucenia grzechu, wszelkiej nieprawości i niesprawiedliwości. To on w Jezusie widzi Baranka, który te grzechy gładzi. On już za swojego ziemskiego życia był mieszkańcem  Królestwa sprawiedliwości, dlatego nie bał się o tę sprawiedliwość wołać, także do władców swoich czasów. Za swoje łaknienie i pragnienie sprawiedliwości stracił swoje ziemskie życie, ale jest błogosławiony, jest szczęśliwy w Królestwie swojego kuzyna Jezusa. Bo tylko w Jezusie będziemy nasyceni, tylko z Jezusem będziemy błogosławieni. 

5. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią

Tylko w Bożym miłosierdziu jest nasza nadzieja. Gdy dusza jest skalana grzechem, tylko Boże przebaczenie jest naszym ratunkiem, tylko Boże miłosierdzie może nas przywrócić do życia. Bóg przez świętych pokazuje nam różne drogi, które prowadzą do niego, nie łatwe, nie proste, raczej wymagające, nieraz trudne, po ludzku nie do osiągnięcia. Jednym z takich bożych szaleńców był Maksymilian Maria Kolbe, polski święty męczennik, który oddał życie w obozie Auschwitz. Ocalił ojca rodziny Franciszka Gajowniczka, a wszystkim, nawet oprawcom, dał przykład heroicznej miłości.

“O. Maksymilian Kolbe odniósł duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu – za brata” – Jan Paweł II.

Współwięźniowie wspominają go jako dobrego opiekuna i pocieszyciela. O. Maksymilian organizował modlitwy, spowiadał, dzielił się własnym jedzeniem. 

“Nie zmogą nas te cierpienia, tylko przetopią i zahartują. Wielkich potrzeba ofiar naszych, aby okupić szczęście i pokojowe życie tych, co po nas będą” – są to słowa O. Maksymiliana w obozie. Człowieka, który był wrażliwy na krzywdę innych i sam – pomimo cierpienia – miał w sobie tyle samozaparcia, by iść z pomocą dla braci w niedoli. Zahartowany w trudzie, silny w wierze.

Miłosierdzie jest przymiotem najwyższego, i daje On nam obietnice, że nie braknie nam jego miłosierdzia dla nas, jeśli sami odnajdziemy w sobie pokłady cierpliwości, dobroci, wytrwałości, pokory, by iść i zmieniać świat przez otwarcie się na innych, na ich potrzeby nie szukając przy tym zapłaty. Nie jest to łatwe, ale z Jezusem, który jest tuż obok mnie jest to możliwe.

6. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Bywa, że nasze serce jest dziś przepełniane codziennymi sprawami, niepokojem, pytaniami o przyszłość. Te niepewności „zalegają” w nim i sprawiają, że nasze serce staje się przez to coraz mniej „przejrzyste”- coraz mniej otwarte na pokój i ufność. Te niepewności naszego serca stopniowo mogą przysłaniać nam Boga.

Dzisiejsze tempo życia często odbiera nam ciszę, która często bywa właśnie „miejscem” spotkania z Bogiem. Potrzeba więc wyciszenia i „opróżnienia” naszego serca z trosk, aby spotkać się z Bogiem, z Jego żywym Słowem.

Święty Józef był człowiekiem, którego serce otwierało się na obecność Boga właśnie w milczeniu. I taka właśnie postawa Świętego Józefa umacniała Jego serce w pokorze i całkowitym zaufaniu. Jego serce stawało się coraz bardziej szczere, czyste, „przejrzyste”, bo było ukierunkowane na Boga- wypełniało się wolą Bożą.

Idąc za myślą Świętego Augustyna- niespokojne jest nasze serce dopóki nie spocznie w Bogu. Niespokojne będzie nasze serce dopóki nie zostanie ono „wyczyszczone” z naszych lęków i nie zostanie wypełnione Słowem Bożym.

Proste i oddane serce Józefa zaufało Bogu bezgranicznie. A Bóg, na taką postawę Józefa, odpowiedział własną obecnością – oddał Mu pod opiekę własnego Syna.

Święty Józefie dziękujemy Ci za Twoje ciche, czyste serce, które przybliża nam Jezusa każdego dnia.

7. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi

Słowo “pokój” w rzeczywistości ludzkiej to zwykle brak wojny, przemocy i cierpienia. Dążenia ludzi do takiego stanu rzeczy są dobre i potrzebne. Jednak w głębszym znaczeniu to też stan duszy, serca i umysłu. To harmonia i porządek, które umożliwiają wzrost dobra między ludźmi i w ludziach.

W Wigilię dnia dedykowanego Świętym Kościoła warto przyjrzeć się osobom, które przez swoją niezwykłą postawę życia były siewcami pokoju.

Młodziutka Święta Jadwiga swoim ślubem z Władysławem Jagiełłą pomogła we wprowadzeniu chrześcijaństwa w narodzie litewskim. Była uwielbiana przez poddanych, bo zawsze brała w opiekę pokrzywdzonych. Pojednała nawet swojego męża z jego krewnym. Siłę i motywację do działania czerpała z częstej modlitwy i adoracji Krzyża.

Podobnie wnuk Jagiełły, królewicz Kazimierz, w dzieciństwie niepokorny, pracował nad sobą tak, że z czasem ład w jego wnętrzu zaczął emanować na innych. Uznawany za mądrego i sprawiedliwego władcę, przyjmujący u siebie ubogich, Kazimierz miał wielkie nabożeństwo do Matki Bożej i Najświętszego Sakramentu.

Dążenie do pokoju nie zawsze musi wiązać się ze spokojem. Byli Święci którzy, w dobrym sensie, nie dawali innym o sobie zapomnieć.

“Święty raban” robił Franciszek z Asyżu, wezwany przez Chrystusa do działania na rzecz Kościoła. Jego żebraczy, wędrowniczy tryb życia i nauczanie prawd wiary gdzie tylko się dało nie zawsze podobały się ludziom. Nawet we własnej rodzinie nie był rozumiany. Jednak jego działalność, pobożna i szczera, odmieniła serca wielu.

Mistyczka Katarzyna ze Sieny odważnie zabierała głos w sprawach wiary i obyczajów, pisząc listy do najznakomitszych duchownych i świeckich. Przewodniczyła elicie duchowej, a jednocześnie była czasem tak nierozumiana, że posądzano ją o herezje. 

Z życiorysów tych osób płynie prosty wniosek – świętość i pokój są ze sobą nierozłączne, a ludziom którzy o nie zabiegają rzeczywiście błogosławi Chrystus. Pokój to praca przede wszystkim nad sobą i uporządkowanie serca, złych nawyków, zerwanie z konkretnymi grzechami. To pojednanie się z Bogiem i z ludźmi. To także przebaczenie, naprawienie nieudanych i zaniedbanych relacji; pomoc drugiemu człowiekowi. Pokój to współpraca z Duchem Świętym i wprowadzanie w czyn Jego natchnień. 

To wszystko wiąże się często z wyjściem ze strefy komfortu, ale jakże warto! Nie zawsze zdaje się mamy świadomość jak duży mamy wpływ na innych, jak bardzo nasze działania i postawy mogą być drogowskazem dla innych – naszych dzieci, współmałżonka, krewnych, współpracowników, znajomych, innych wierzących. Neutralni i ukryci przed światem, szkodzilibyśmy mu swoją biernością i zaniechanym dobrem. Tak jak mówi Jezus: “Wy jesteście solą dla ziemi (…), światłem świata” (Mt 5, 13-14). 

8. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

„Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd, przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz że ono musi tu gdzieś być”. 

W dzisiejszych czasach często rodzi się pokusa zniechęcenia w zaangażowaniu, kiedy po prostu nie widać żadnych pozytywnych perspektyw, lęk wobec prześladowań i przeciwności – to wszystko hamuje i powstrzymuje nas przed zdecydowanym działaniem w wypełnianiu woli Boga.

Wobec przeciwności na jakie na swojej drodze do zrealizowania swojego powołania natknął się bł. August Czartoryski szedł on jednak zawsze wytrwale i cierpliwie do celu. Decyzja młodego księcia była niezrozumiana w jego rodzinie, wyszydzana i wyśmiewana. Ojciec jego odradzał mu wybór tej drogi życia, mówił, prosił i zaklinał go na wszystko, obiecując mu objęcie olbrzymich majątków. August jednak nie dał się przekonać, pozostał wierny temu powołaniu, pokazał jak człowiek może się radować i jak powinien zachowując godność i zachowanie odmiennej opinii, i tego jak dzielnie można bronić swojego powołania. 

Bł. Auguście prosimy pomagaj wielu młodym ludziom odpowiedzieć Bogu tak i niezłomnie pomimo prześladowań, niesprawiedliwości i szyderstw dzisiejszego świata wiernie trwać przy wyborze swojego powołania.

Wierzyć jak Piotr pod Cezareą
Rękę do boku włożyć za Tomaszem 
Skosztować łez Marii Magdaleny
 I w małej Betsaidzie przejrzeć na oczy.
 Skosztować chleba po rozmnożeniu
Być jedynakiem wskrzeszonym w Nain
Znać smak uwolnienia od wielu legionów
I spojrzeć w twarz Bogu na Górze Tabor

Dotknąć co nienamacalne
Widzieć jasno niewidzialne
Daj mi siłę bym uwierzył
Bym mógł w pełni życie przeżyć.

Zrozumieć ciszę po burzy na jeziorze
W skórzanych sandałach przejść Morze Czerwone
Zwołać swych braci do studni Jakuba Rozpoznać Chrystusa przy ołtarzu chleba
Skosztować chleba po rozmnożeniu
Być jedynakiem wskrzeszonym w Nain
Znać smak uwolnienia od wielu legionów
I spojrzeć w twarz Bogu na Górze Tabor  

/ tekst piosenki śpiewanej przez Helenę Kmieć /


Chcesz odkryć Bożą Miłość?
Czy jesteś gotów oddać Mu weekend?
A może życie?

Zapraszamy Cię do przeżycia ewangelizacyjnego kursu Filipa


Kategorie: Bez kategorii

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder