Jako wspólnota, pod koniec lipca, spędziliśmy pięć dni w Szkole Uczniów Jezusa. Uczyliśmy się jak być uczniami jedynego Mistrza – Jezusa, a także jak formować kolejnych Jego uczniów.

W dniach 19–23 lipca krakowska Wspólnota SSNE razem z jedną z rzeszowskich Wspólnot SSNE przeżywała Kurs Jana. Wśród kursów formacyjnych Szkół Nowej Ewangelizacji określany jest on jako serce. Jest to kurs duchowości, którego uczestnicy, na wzór apostoła Jana, chcą stać się umiłowanymi uczniami Jezusa.

Kurs odbył się w Domu Diecezjalnym TABOR w Rzeszowie. Poprowadziła go ekipa braci i sióstr z rzeszowskich i olsztyńskich wspólnot SSNE razem z dyrektorem Saletyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji ks. Jackiem Gorzelanym MS.

Poniżej kilka świadectw uczestników Kursu Jana z krakowskiej Wspólnoty SSNE:

Kurs św. Jana okazał się dla mnie najlepiej możliwie spędzonym czasem, bo to był czas spędzony z Bogiem. Mogłem się dowiedzieć, co to znaczy być uczniem Jezusa i pogłębić relacje z Nim. On w tym czasie prowadził mnie i uzdrawiał dotykając poranionych miejsc, które sprawiały ból oraz naprawił relację, której ja nie potrafiłem naprawić. Nie sądziłem, że tak wiele się może zmienić, ale dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wystarczy Mu zaufać, a nasza droga będzie dużo łatwiejsza.

Marcin

***

W pięknym czasie Kursu Jana Bóg dał mi stanąć w prawdzie o sobie samej, uczył, jaka powinna być moja relacja z Nim i z innymi ludźmi. Przemieniał i oczyszczał moje wnętrze. Pomimo trudnych emocjonalnie chwil – warto (i trzeba) było. Słowem: same korzyści 🙂. Chwała Panu!

Kasia

***

Kurs Jana to dla mnie jeden z bardziej dynamicznych i doświadczeniowych kursów. Ale jaki miałby być kurs uczniostwa, jeśli nie oparty na przeżyciu i doświadczeniu? Był to czas trudny i piękny zarazem. Czas wielkich przemian, czas stawania w prawdzie przed sobą i przed Panem, czas wielu wzruszeń i łez, ale i czas wielkiego pokoju, gdy po raz kolejny przełamało się swoje ograniczenia myślowe. Był to czas gigantycznego skoku w rozwoju duchowym, czas odkrycia Boga w trzech osobach: Boga jako Ojca, Boga jako Mistrza, Boga jako Przewodnika…

Iwona

***

Wiem, że Bóg Tatuś mnie kocha, zawsze mi błogosławi i nigdy o mnie nie zapomina. Ale dopiero po Kursie Jana – czasie pokornego i ufnego słuchania – w to uwierzyłam! To On mnie powołał do życia rzeźbiąc cierpliwie swoje upragnione, wyjątkowe dziecko. Bez przerwy przytula z radością do swojego ogromnego serca moje serce – takie jakie mam – ciężkie i grzeszne. Gasi lęk, rozpala odwagę, prowadzi bezpiecznie na górę wysoką. Jezus na kursie zaskoczył mnie, przełamując moją ludzką warownię i krusząc w moździerzu kolce, aby ze środka wydobyć prawdziwy smak ucznia, którym mogę podzielić się z innymi 🙂 Siadam więc u Jego stóp, zamykam oczy „Ciebie pragnie moja dusza”. Chwała Mistrzowi!

Asia

***

Pojechałam na kurs Jana z myślą, że sobie odpocznę na zielonej trawce z przyjaciółmi ciesząc się latem i urlopem – do walizki zapakowałam nawet kocyk 😉 Już pierwszego dnia zrozumiałam, że nici z kocyka. Jezus wziął mnie za rękę i zaprowadził na salę, gdzie dokonał operacji na otwartym sercu. Nie zrobił tego jednak na siłę i bez znieczulenia. Bóg, do którego po raz pierwszy powiedziałam tato, trzymał mnie całą w swoich dłoniach tak, iż czułam Jego kojącą miłość, Duch Święty wypalał to, co niepotrzebne, wiał i wprawiał w ruch obumarłe komórki serca, na koniec wlał pokój i radość w obfitości. Kiedy wtuliłam się w ramiona Jezusa oddając mu wszystko ze łzami w oczach, poczułam się lekka jak piórko, jak nowe stworzenie. Nie zabrał mi niczego, lecz przemienił i pobłogosławił!! Wyprostowaną, wypoczętą i uśmiechniętą zaprowadził z powrotem do wspólnoty, którą zobaczyłam zupełnie innymi oczami, Jego oczami! Najbardziej jednak dziękuję Mu za odzyskanie królewskiej godności bycia Jego córką! I za to Bogu niech będzie CHWAŁA! Amen!

Księżniczka Justyna

***

Na tym kursie Jezus pokazał mi rzeczy, które potrzebowały uzdrowienia i pokazał mi drogę, jaką powinnam iść, by stać się Jego prawdziwym uczniem. Mogłam doświadczyć wielkiej miłości, która uzdrawiała moje wnętrze. Poznałam przez co i w jaki sposób Pan mnie formuje, kształtuje na Swój obraz, na Swoje podobieństwo. On, jako kochający Ojciec nie chce zupełnie niszczyć moich planów na życie, ale chce je tylko zmieniać po swojemu. On wie, co jest dla mnie najlepsze i czego najbardziej potrzebuję w danej chwili. To też mnie uczy, aby jeszcze więcej wsłuchiwać się w Jego Słowo.

Józefina

***

Kurs Jana był dla mnie trudnym czasem wiary. Ale, mogę stwierdzić także, że ten czas, był owocny i piękny. Byłem w grupie czerwonej – praca, modlitwa a także świadectwa były wzruszająco piękne. Prowadzący kurs, razem z księdzem, byli „śpiewająco piękni duchem”. Bóg zapłać za ten czas.

Zbyszek

***

Kurs Jana to niezwykłe spotkanie z wyjątkowym Mistrzem-Jezusem. To także bardzo radykalne spotkanie z samym sobą. W tym krótkim czasie Pan Jezus pokazał mi prawdę o mnie, której sobie dotąd nie uświadamiałem. Prawda ta, mam nadzieję, pozwoli mi jeszcze bardziej przylgnąć do Najlepszego i jedynego w swoim rodzaju Mistrza-Jezusa.

Michał

***

Kurs Jana był czasem nie tylko spotkania z ludźmi z naszych wspólnot, ale czasem spotkania Pana w codziennych czynnościach. Takie spotkania i świadectwa mocno dotykają nie tylko tych, którzy się nimi dzielą, ale przede wszystkim tych, którzy słuchają i przez to doświadczają Pana nie tylko w Słowie, ale i w bracie ze wspólnoty. Ja tego tam właśnie doświadczyłam. Dla mnie był to przede wszystkim czas poruszeń serca i wierzę, że były to poruszenia, dzięki którym Pan błogosławił. Błogosławił każdemu na tylko Jemu znany sposób i w Jemu znanym czasie. Chwała Panu!

Marzena

***

Podczas Kursu Jana, którego byłam uczestnikiem doświadczyłam wielu poruszających do głębi serca momentów. Byłam zaskoczona tym, jak wyraźnie Jezus do mnie mówił – a wystarczyło po prostu przestać samemu mówić i wsłuchać się w Jego Słowa. I nie mówię tu tylko o totalnej ciszy, jak podczas innego rodzaju rekolekcji. Jezus kierował Swoje Słowa poprzez różne wydarzenia, ludzi obecnych na kursie, ale również spoza niego, czytane Słowo Boże, i poprzez milczenie – wywołując konkretne emocje.

Otwarcie oczu, uszu ale przede wszystkim serca spowodowało, że uświadomiłam sobie wiele rzeczy. Jedną z nich było zrozumienie dlaczego życie osoby wierzącej nie jest zawsze usłane różami. Trudne doświadczenia są również łaską od Boga, mają swój sens i cel – teraz już wiem jaki :).

Trudnym momentem było stanięcie w prawdzie o wszelkich relacjach z jakimi mamy do czynienia – zarówno tych z każdą z Osób Trójcy Świętej, jak i tych przyziemnych – z ludźmi, rzeczami czy samym sobą oraz rezygnacja z wszelkich planów jakie mam na swoje życie, na rzecz pełnego poddania się woli Najlepszego Mistrza – bo On lepiej wie co dla mnie jest dobre. Zrozumiałam, że wystarczy tylko (albo raczej aż!) ślepo zaufać i dać się poprowadzić przez życie!

Mogę powiedzieć, że czas spędzony na kursie był trudny, ale jednocześnie piękny, a po kursie – wcale nie łatwiejsze ale równie piękne życie, w które pragnę wcielać sukcesywnie postanowienia podjęte podczas rekolekcji.

Dorota


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder